
Mega obsada, milion gwiazd (uuu, jak astronomicznie zabrzmiało) i zakręcony scenariusz. Takie są właśnie Walentynki. Niby typowa komedia romantyczna, ale jakoś odbiega standardem od tych wszystkich bezdennie głupich i infantylnych komedyjek. Chociażby tym, że pokazano wiele aspektów miłości, tych dobrych, jak i złych. Nie jest to opowieść jednej pary, ale właściwie wszystkich osób występujących w tym filmie. Poplątanie z pomieszaniem, ale wyszło symatycznie. Owszem było kilka niedociągnięć, ale momentami były tak zabawne sytuacje, że można przymknąć na to oczy. Chociażby Nzinga (lub coś w tym stylu) i niesamowita Queen Latifah, czy taniec Taylor Swift. ;)
Nie spodziewajcie się wybitnego kina, ale jeżeli chcecie zobaczyć w miarę zabawny film, no i przede wszystkim tę niesamowitą obsadę, cóż, nie będę od tego odwodzić.
*plakat z www.filmweb.pl
No jeśli wyszło symatycznie, to muszę to zobaczyć ;PPPPP
OdpowiedzUsuń