"O Hela! Twoje ciało mnie onieśmiela..."
Hela schudła. I to jak. Wygląda jakby to ktoś inny za nią pękł, a nie ona. Ludzie to mają tupet. Najpierw mi mówi, że jej smutno, że wygląda jak słoń w składzie porcelany i żebym się z nią solidaryzował (przynajmniej trochę) i kiedy w końcu godzę się na to i wielkim wysiłkiem i pracą włożoną w to, żeby przybrać na wadze (no dobra, tej pracy niewiele było, wystarczyło siedzieć przed telewizorem i żreć) starałem się ją dogonić i polepszyć jej humor, to... No właśnie, ludzie mają tupet. Polezła do szpitala, pękła se i zadowolona a ja zostałem z oponą.
Spotkałem się z Helą na śniadaniu, jak zwykle zresztą, ale tym razem Hela przyszeszła ze swoją najmłodszą latoroślą. Maleństwo Józef, tylko nie Józef, a Pola, bo to dziewczynka. Malutka, a Hela mówi, że tera jest już duża, jak się urodziła to dopiero była mała (i przez to rozklapciocha jej nie dopadła) i tak się zastanawiam, że skoro w gigantycznym brzuchu, Maleństwo Pola zajmowała niewiele miejsca, to co tam jeszcze było poza kichami? Hmmm, pewnie gazy, nic więc dziwnego, że w końcu pękła. Ale mniejsza z tym...
Spotkaliśmy się po mojej pracy (więc byłem nieco wczorajszy) w amerykańskiej knajpie nieopodal dawnego miejsca pracy Wiesi. Myślałem, że się spóźnię, bo później wylezłem z pracy i jak zwykle leciałem jak kto głupi przez pół miasta (najpierw stałem w tramwaju pół godziny, więc w miarę spokojnie) i nie dość, że byłem mocno niedzisiejszy, to jeszcze spociłem się w różnych miejscach i pewnie capiłem jak powiew nosorożca a już pomijam fakt, że miało być zimno, toteż opatuliłem się niczym matrioszka. Ale zdążyłem na czas, ufssss. Hela nie, no co za... Ale niech jej będzie, w końcu przybyła z pojazdem czterokołowym z pasażerem i co dziwne szedła ścieżką rowerową, co tylko dwukołowce mogą nią jeździć, więc jej poradziłem, żeby następnym razem przechyliła wózek na jedną stronę. Co ja mówię, następnym razem, jakim następnym razem, nie będzie następnego razu, bo ja się spasłem, a ona schudła. Nigdy się już z nią nie spotkam...
Zamówiliśmy sobie śniadanie, ja w miarę lekkie, bo miałem chcicę na pancakes'y z syropem klonowym, za to Hela tak zwane all american breakfast, bo jak sama przyznala, żre tera jak wołoduch i pewnie będzie to maleńka porcyjka. Mówiła też, że ostatnio jak wybrali się całą rodziną (łona, Edek, Maleństwo Pola i jeszcze dwie starsze córuchny, przysposobione na wspólne, ale genetycznie jedna Helowa, druga Edkowa) do jakiejś knajporestauracji na żarło (no tak, nikomu w domu się nie chciało gotować), to zamówiła sobie (Hela oczywiście) kopiec żeberek i gdy kelner powiedział, że to porcja na dwie osoby co najmniej, to domówiła jeszcze puree ziemniaczane pół wiaderka. Trzech ludzi przyniesło wanienkę z żeberkami dla Heli a Edek w tym czasie skoczył umyć ręce i gdy wrócił minutę później, Hela ogryzała właśnie ostatnią kosteczkę. To zupełnie jak Obeliks. Jest dzik, mrugnięcie okiem, sam szkielet ;) Hihi, kiedyś pewien chłop przyniósł dziki Asteriksowi i Obeliksowi i mówi do Asteriksa, że w jednym dziku schował adres, a na to Obeliks, że to to było takie dziwne ale że już zeżarł, to niech schowa w jeszcze jednym dziku ;) Hihi śmieszne i jak kelnerka przyniesła, to pyta się dla kogo pancakesy i podaje Heli, a Hela jak harpia, że to nie dla niej i czy taką malizną można się najeść? Co prawda, rzeczywiście była malizna i kiedyś były jeszcze cząstki grejpruta a tera nie... Nic to, zaczęliśmy jeść, Maleństwo spała, Hela w międzyczasie oglądała zdjęcia ze spotkania klasowego na którym nie była i nagle... SRUUUUU, rzuciła aparat, że ledwo go złapałem i wybiegła. A co z dzieckiem? Help me. Prawie umarłem ze stresu i tylko modliłem się, żeby się nie obudziło. AAAAAAAAAAAA!!!! Po czym okazało się, że zobaczyła przez okno, że idą ludzie z jej pracy i pobiegła się z nimi spotkać. Jenaś, gdybym ja był na randce i nagle bym zobaczył kogoś znajomego, to w ogóle bym się nie ruszył, ale że to nie była randka... I przyprowadziła ze sobą dwoje obcych ludzi, a przecież wie, że się boję obcych... To takie smutne... Piękna Pani i Mniej Piękny Pan przyszli niby zobaczyć Maleństwo Polę, ale jak już przyleźli, to powiedzieli, że siędną se obok nas. Matko. Było dziwnie i Hela nawet zastanawiała się na głos, że to jest mocno podejrzane, że tak z samego rana spotkali się na śniadaniu w knajpie, zamiast normalnie w pracy. Pewnie romans. I nagle Piękna Pani, zaczęła ni z gruchy ni z pietruchy mówić, że przed chwilą jakiś chłop ją puknął, czy stuknął i to tak mocno, że aż poduszki wypadły i kołdra (hehe nigdy nie wiem czy to kołdra czy kordła) też. Jakby nie mogła powiedzieć, że gziła się z kimś. I teraz Piękna Pani, nie wiedziała co robić, czy mówić mężowi czy nie, bo to w ostatnich dniach drugi taki przypadek. No jak skręca w bok cały czas, to co się dziwić, że nie chce mówić w domu. Tylko po co obarcza mnie takimi tajemnicami? I oczywiście Hela straciła zainteresowanie romansem w pracy między Piękną Panią i Mniej Pięknym Panem. Chyba byli trochę jednak skrępowani, bo w końcu się zmyli, a my zostaliśmy żreć dalej, chociaż dużo już nie zostało. Fakt, ja prawie wcale się nie odzywałem i żarłem swoje, ale Heli gęba się nie zamykała i też pochłonęła wszystko u siebie. Wkiedy?!? Chyba zasnąłem przypadkiem...
Tak w ogóle to dziwnie tam jest, w sensie u Jeffs'a (tam dzie byliśmy), bo polazłem se do klopa, a tam przez głośniki jakiś chłop gada po angielsku i nagle słyszę: "You should better sit first". Eeeee? Co jest? Poczułem się skrępowany niczym baleron u rzeźnika. No i uciekłem, bo przecież co innego mogłem zrobić? Hmm, to chyba pytanie retoryczne, bo byłem w klopie, a tam można zrobić to czy tamto ;)
Jak zwykle z Helą było śmiesznie (szczególnie jak opowiadała jak zaczęła rodzić a Edek przyszedł późno z pracy i jak mu powiedziała, że to już czas, to stwierdził, że musi się najpierw przespać ;) hihi funny) i sympatycznie, a Maleństwo Pola to prawie cały ranek przespała, ufsss. Wyleźliśmy (zapomniałem powiedzieć, że Hela miała różowe, odblaskowe buciszcze i wyglądała jak teen mom) i jako super sympatyczny i elokwentny gościu podprowadziłem Helę pod sam jej dom prawie, a to zupełnie było mi nie po drodze, ale co tam... I tak się zastanawiam, skoro kiedyś do Jeffs'a Hela przyjechała samochodem, potem na hulajnodze, teraz z wózkiem, to ciekawe co wymyśli następnym razem. I myślałem, że pod jej chałupą zobaczę rakietę, katiuszę albo segwaya chociażby, a tu nic. No cóż, pożyjemy, zobaczymy. Oj prawda, nie zobaczymy, bo przecież się spasłem, a Hela już nie, więc już nigdy się nie spotkamy.
A co się tyczy tytułu, Hela kiedyś umiała śpiewać (i wspominaliśmy stare czasy różne takie właśnie) i tak myślę, że jeżeli Maleństwo Pola odziedziczy po niej takowe talenta, to mogłaby ze starszymi siostrami założyć zespół i nawet mam już idealną nazwę dla nich - Pola i Nieużytki. Idealnie. W ramach podziękowań wystarczą pieniądze :D
Śniadanko Heli
Moje placuchy z syrupem klonowym
A to tak dla przypomnienia, prawie 20 lat minło, a Hela wygląda prawie tak samo i tylko ja z pijawki przeistoczyłem się w świniowieprza :( Ale śmiesznie wtedy ludzie wyglądali...