wtorek, 30 marca 2010

Creep

Uch, minął tydzień i powoli mi przechodzi... Tydzień temu w Polsce był Neil Gaiman, który promował swoją najnowszą książkę "Odd i Lodowi Olbrzymi" oraz nowe wydanie "Chłopaków Anansiego". Pół dnia spędziłem w kolejce czekając na podpis, ale niestety przez moją pracę się nie doczekałem. Porażka. Byłem wściekły, ale tak jak napisałem na początku, już mi przechodzi. Na pewne rzeczy się nic nie poradzi.

Razem z Neil'em przyleciała jego narzeczona Amanda Palmer, piosenkarka, która zaśpiewała Creep Radiohead, grając na ukelele. Niesamowity głos (dopiero na żywca czuje się tę siłę) i genialne wykonanie.
Przynajmniej to mnie trochę podniosło na duchu...

poniedziałek, 22 marca 2010

Pansy the Horse

Kiedyś przez zupełny przypadek odkryłem ten "teledysk" na którymś francusko-języcznym kanale muzycznym (chyba muzycznym, jakoś nie mogę sobie przypomnieć co to było) i o dziwo nigdzie więcej już go nie zobaczyłem. I o ile muzyka może się nie wszystkim spodobać, to Pansy jest tak urocza jak tańczy, że postanowiłem podzielić się z innymi ;)

The Drill - The Drill

niedziela, 21 marca 2010

Nostalgia anioła


Najnowsze dzieło Petera Jacksona. Już samo to jest rekomendacją filmu. Jeżeli jednak ktoś spodziewa się epickiego rozmachu na miarę LOTR-u, to chyba nie będzie zachwycony. Ale kino jak najbardziej warte wydanych pieniędzy na bilet.

Nie czytałem pierwowzoru, więc ciężko mi się odnieść do tego, ile przekłamań, czy uproszczeń zastosował Jackson, ile nowych wstawek i zmian w scenariuszu było potrzebnych, aby całość trzymała się w miarę razem i nie rozmieniała na dobre. Ale film jako film (także scenariusz) naprawdę niezły.

Czternastoletnia Susie Salmon zostaje zamordowana przez swego sąsiada, a jej dusza (tak podejrzewam, że to dusza) trafia do niebytu zawieszonego gdzieś pomiędzy niebem a ziemią. Z tego miejsca obserwuje poczynania swojej rodziny, przede wszystkim ojca, który niestrudzenie podsyła detektywom coraz to nowe tropy, kto mógł zabić Susie. W pewien sposób Susie próbuje się skontaktować z rodziną (scena ze świeczką - oWa!), nie potrafi przestać patrzeć wstecz i pójść dalej, a jej bliscy zdają się odczuwać jej obecność. W pewnym momencie skupiają uwagę (szczególnie ojciec i siostra Susie) na sąsiedzie. Co będzie dalej to chyba wiadomo...

Niesamowicie wygląda świat, w którym przebywa Susie po śmierci. Coś na kształt imaginarium Parnassusa, chociaż to samotne drzewo kojarzyło mi się też z Ringiem (no ba, zamordowana dziewczynka) oraz Sześć stóp pod ziemią (serial o rodzinie prowadzącej dom pogrzebowy). Genialne efekty specjalne, dodatkowo momentami tak przeładowane emocjami (tłukące się gigantyczne rafantynki), że tego nie da się opisać. To po prostu trzeba zobaczyć.

środa, 17 marca 2010

Agora


Zacznę od moich ulubionych stwierdzeń: Szedłem na ten film z mieszanymi uczuciami, oraz, spodziewałem się czegoś innego... hehe, no niezupełnie. Wiedziałem czego się spodziewać i czekałem na film od momentu jak tylko usłyszałem pierwszy raz o nim, łoj jak dawno to było, ale warto.

Film opowiada historię Hypatii, filozofki, astronomki (Kopernik była kobietą nabiera nowego znaczenia), człowieka głęboko oddanego nauce, niestety przyszło jej żyć w czasach, kiedy chrześcijaństwo dopiero zaczynało się formować i jedyne co było ważne dla pospólstwa i ówczesnego kościoła nie do końca odpowiadało tym, którzy poświęcili się nauce. Dodatkowo, kobieta, która nie chce założyć rodziny, a której mądrość sprawia, że słuchają jej najważniejsi ludzie, była solą w oku fanatyków religijnych (nie da się ich inaczej określić). I niestety przyszło jej za to słono zapłacić.

Wiele się nasłuchałem na temat tego, jaki to ten film jest antychrześcijański, że powinno się zakazać rozpowszechniania i dystrybucji, bo tylko same przekłamania i temu podobne. Nie do końca się z tym zgadzam. Nic nowego nie zostało przecież pokazane. Od dawno wiadomo, że początki chrześcijaństwa ocierały się mocno o fanatyzm i dokładnie to jest pokazane. Niczym bojówki nacjonalistyczne - nasza wiara jest jedyna, kto nie jest z nami ten musi zginąć. Nie przeczę, że to właśnie, jeszcze w pewien sposób świeży, ruch chrześcijański wybija się tutaj na pierwszy plan, jako uzurpator do właściwego Boga, niemniej nie zmienia to faktu, że taka jest prawda o początkach chrześcijaństwa.

Bardzo mocno zaznacza się tutaj kontrast między nauką a religią, dążeniem do wiedzy a fanatyzmem wiary, "jasnymi" uczonymi a brudnym, "czarnym" ruchem parabolan, owych pseudo bojówek chrześcijan. Rozłam Kościoła od nauki, który na kolejne setki lat wyznaczył formy postępowania, zasady moralne i etyczne. Wieki ciemnoty, ignorancji i zabobonów.

Zniszczenie Biblioteki Aleksandryjskiej i spalenie całej zebranej wiedzy ówczesnego człowieka jest smutne samo w sobie, jednak pożar księgozbioru w Imieniu Róży Jean Jacques'a Annaud wywarł na mnie większe wrażenie.

Film naprawdę świetny, a Rachel Weisz jako Hypatia genialna.

niedziela, 14 marca 2010

Bródno


Kolejne przygody panny S.

piątek, 12 marca 2010

Wielki powrót Synapsy ^.^



Trochę mi z tym zeszło i trochę spóźnione życzenia 8-o marcowe dla wszystkich dziouszek, ale co tam... Wszystkiego naj, naj, naj, cmok, mlask, cmok

niedziela, 7 marca 2010

Wilkołak


Mówiąc krótko - spodziewałem się czegoś lepszego.

Genialna scenografia, niesamowity klimat wiktoriańskiej Anglii, pochmurne, mgliste noce, gra światła i cieni, kostiumy, Geraldine Chaplin, w ogóle sam temat..., to wszystko przemawia na korzyść tego filmu, ale jednak wychodząc z kina, ba nawet w trakcie oglądania, miałem pewien niedosyt. Sam nie wiem dlaczego, ot po prostu miałem nadzieję na lepsze, być może mroczniejsze kino. Niby wszystko jest. Są jelita i flaki walające się wszędzie po masakrach (to było miodzio...), są efekty specjalne (przemiany są niezłe, ale już efekty końcowe, ehm), klimat "dzieci nocy", jest w końcu Hannibal Lecter, agent Smith, a nawet Gollum (to było głupie), ale, hm, no właśnie...

Tak więc wizualnie, film jak najbardziej na plus, jednak całościowo chyba poszło coś nie bardzo.

poniedziałek, 1 marca 2010

Umbrella

No i kolejne Igrzyska przeszły do historii. Ale tym razem było wspaniale!!! 6 medali, w tym złoty!!!!!!!!!!!! Miejmy nadzieję, że za 4 lata, powtórzymy sukces jaki polska ekipa uzyskała w Vancouver.

Igrzyska się skończyły, rozpoczęła olimpiada.


Dzisiaj siedziałem w domu i z połową kraju zapewne czekałem przed telewizorem na powrót Justyny Kowalczyk, mistrzyni olimpijskiej, vice-mistrzyni olimpijskiej i brązowej mistrzyni olimpijskiej, do Polski. Tyle emocji co ona nam dostarczyła, to łooo, wrzodów się pewnie nabawiłem, ale warto było. Ale nie o tym chciałem pisać. Justyna jest klasą samą w sobie i jest mnóstwo osób, które się lepiej wyrażą ode mnie, co czują, ile stresów to wszystko kosztowało, ile wysiłku i blah blah blah. No więc ja siedziałem przed telewizorem, czekałem na przylot, gęba mi się szczerzyła od ucha do ucha, ale to dopiero gdy później przełączyłem na inny program, zobaczyłem niesamowita piosenkę (zobaczyć piosenkę, phi ), tak energetyczną, że już dawno przy niczym się tak nie wyskakałem, nie wykręciłem. Nic to, że to cover Rihanny i jej Umbrelly. Czas tańczyć (mimo, że czas nie po temu, ale...)!!! Rock'n'roll żyje! Yeah!!

The Baseballs - Umbrella