piątek, 5 lutego 2010

Sherlock Holmes


Guy Ritchie powraca w wielkim stylu!


Oto prawdziwy Sherlock Holmes z krwi i kości. Nie próbuje być na siłę tym kim nie jest. Kiedy trzeba, potrafi zawalczyć o swoje. Równie często co po swój intelekt sięga do swojej siły fizycznej, szybkości, refleksu i szeroko pojętego łobuzerstwa. Pije, znęca się nad zwierzętami, pije, wykorzystuje innych i pije. Ale przez to wszystko jest bardziej ludzki, niż poprzednie wcielenia, gdzie słynny detektyw był dystyngowanym sobkiem pokroju Herculesa Poirot.


Samej historii też nie mogę niczego zarzucić, zastanawiałem się nawet jak można wytłumaczyć rzeczy które się dzieją w XIX-wiecznym Londynie, a które trąciły jawnym mistycyzmem i magią, ale ukłon w stronę scenarzystów. No i genialne kreacje aktorskie z Robertem Downey Juniorem na czele, przez trochę innego wizerunkowo Jude'a Law i jak zwykle zachwycającą Rachel McAdams.

Jedno, co mi nie bardzo odpowiadało, to te wielkie przestrzenie w kamienicy przy Baker Street 221 B. Jak ktoś był, to wie o co chodzi, ale mogę przymknąć na to oko, bo film rekompensuje to w pełni.


Cieszę się, że po latach chudych i tworzenia gniotów w stylu Rejs w nieznane, Guy Ritchie nareszcie wraca do korzeni, do brudnego, brutalnego wręcz czasami kina akcji. Taka stylistyka chyba najlepiej do niego pasuje. Już Rock'N'Rolla pokazała, że odcina się od Madonny i bardzo dobrze, bo przez te kilka lat, jedyne co warte jest obejrzenia to jej klip What It Feels Like For A Girl, wyreżyserowany właśnie przez Ritchiego.

Czekam z niecierpliwością na kolejną część!


*plakat z www.filmweb.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz