piątek, 10 czerwca 2016

Burze, deszcz i pranie na balkonie... grr... jak zwykle gdy porozwieszam świeżo wyprane gaciszcze i skarpetiony i pójdę spać gdy świeci słońce a ptacy śpiewają to budzę się nagle, bo deszcz w okna zacina a wszystko jest mokre i nie mam co na siebie włożyć aaaaaaaaaa... Zawsze...
Tak myślę, że może powinienem wszystko wrzucić do piekarnika i wtedy będzie i suche i cieplutkie a lato nie jest gorące nieomal przez siedem miesięcy w roku. Właściwie to jeszcze nie ma lata a je gorąco. Ufff, pufff... I tak dobrze, że tylko zamokły ubrania, a nie że musiałem biegać po całym osiedlu i zbierać porwane przez wiatr szczątki garderoby... Głupio by mi było i pewnie bym zostawił wszystko porozrzucane i nie przyznał się, że to moje.
Jeżeli kiedykolwiek będzie susza, wystarczy że zrobię pranie i zasnę a na 100% spadnie dyszcz.

Tak poza tym skończyła mi się srajtaśma i nikt mnie nie poratował :( dobrze, że miałem kartofla.

1 komentarz:

  1. O popatrz,mam podobnie, tyle że dotyczy parasola. Jak go nie wezmę zawsze pada, a jak zabiorę, to taszczę go w upały..... ;p

    OdpowiedzUsuń