Zmieniając dzisiaj kartkę w kalendarzu, zorientowałem się że Any mają swoje święto. Wszystkie Any. Diany i Triany też. I zacząłem się zastanawiać czy znam choć jedną. Pewnie, całe multum. W końcu przez całe moje życie trochę się ich przewinęło. Ana Be, druga Ana Be, Ana Ły, Ana Sy, Ana Em, Ana Ka, kolejna Ana Sy, jeszcze jedna Ana Em, ojej.
Kiedyś była zabawna sytuacja jak całą rodziną zjechaliśmy się na święta Bożego Narodzenia (no dobra, dwa lata temu) i Tatul podjechał samochodem z żarłem pod blok, a ja z Łondą wyleźliśmy, żeby znosić wszystko do domu. I jak tak staliśmy na klatce schodowej, przylezła sąsiadka z tortem, co to typowo świąteczna potrawa.
- Dzień dobry - powiedzieliśmy zgodnie do niej, a ja nawet otworzyłem jej drzwi.
- O, jak miło, wszyscy się zjechaliście? Ale zmężniałeś - tu zwróciła się do mnie. Chamówa, znaczyło to tyle że się roztyłem.
- Ehe, no tak jakoś - przełkłem czarę goryczy i uśmiechnąłem się półgębkiem, bo trzeba być miłym, w końcu święta idą.
- A, pani Aniu, wszystkiego najlepszego na święta - krzyknęła jeszcze Łonda za nią, bo już prawie uciekła schodami w górę.
- Dla Was też wszystkiego najlepszego - zaświergotała niczym hipopotam i uciekła.
Miałem nadzieję, że tort jej spadnie, ale niestety, no cóż, nie można mieć wszystkiego.
- Ona ma na imię Ania? - zapytałem Łondy, bo byłem zaskoczony, że tak pamięta, no bo wiadomo, skolioza.
- No właśnie nie wiem. Jak już powiedziałam, to mnie tknęło, że może jednak nie.
I się zaczęliśmy głupio śmiać jak to my, no bo kicha. Zapytaliśmy później Maluski (naszej Mamuny) i się okazało, że tak. Anna. Ufsss.
Ale i tak nic nie przebije tego co zrobiła kiedyś Ana Ły. To, że klękała w kałużach na drodze, to takie mało istotne szczegóły, które dodawały jej kolorytu, albo jak na kurs tańca (co z nią tańczyłem w parze) przychodziła w glanach i z gracją tańczyła samby, rumby i inne takie. Śmieszne, ale najlepsze było jak zakładała sobie mejla i miało być anał@cośtam, ale że nie ma polskich znaków to miało być anal@cośtam - zajęte. Dopiero anal83@cośtam wolne i była chyba ostatnią osobą, która zorientowała się o co chodzi. Buahahahahaha.
Any są śmieszne (głupie chamówy sąsiadki stare - nie).
Jeżeli jakoweś Any to czytają, to ślę im całusy, a i tak, te które są ważne, to już wiedzą, że są ważne i dla nich "wiele" mogę uczynić. Cmok ;)
szkoda że nie jestem Aną..... ;)
OdpowiedzUsuńAna czy Ama, to prawie to samo ;) Przesyłam cmoki wszystkim Amom też.
OdpowiedzUsuńJestem Ama,taka sama!€:
Usuń