Dziwnych rzeczy można się dowiedzieć z telewizji.
Leżę sobie ładnie rozwalony na kanapce (mmm, zjadłbym kanapkę, albo siedem) i oglądam jegrzyska, co w samo w sobie już mnie zwalnia od dalszych ćwiczeń i nagle... BACH! Reklamy. Miałem już przełączyć, ale nie chciało mi się ruszyć, więc leżę i paczam co będzie. O, środek na przeczyszczenie, płyn do naczyń, grochówka wojskowa, coś na gazy, coś na wzdęcie, coś na wrastający paznokieć i w końcu - Climea forte - idealny preparat dla kobiet menopauzalnych. Do stosowania kiedy przybierasz na wadze (hmm, to ja), gdy nie masz na nic siły (zdecydowanie ja), nic ci się nie chce (o matko, ja) i gdy jest ci gorąco i pocisz się jak świnia (czy mam się już bać?). Wyszło mi, że jestem kobietą i mam menopauzę. No dzięki, gupia telewizjo.
Wróciłem ostatnio z mojego rodzinnego miasta, gdzie odbywało się święto kaszy. Hihi, funny, ludzi się zlezło od groma, większość z wiesek co prawda, ale i tak miliard w środę, miliard w sobotę. W tamtym roku było jeszcze więcej, bo pojawił się świeżo wybrany nowy prezydent i prawie zostałem zlinczowany. A wszystko dlatego, że dziki tłum się kłębił i pchał by przywitać się z "głową narodu" i mój Tatul powiedział, żebym tez lazł, bo to okazja jedna na milion, a ja mu na to, że też mi atrakcja, phi. I nagle poczułem na sobie mordercze spojrzenia falującego wokół tłumu. "Hańba, hańba" zaczęło latać mi nad głową. Sameśta hańba, pomyślałem sobie ale przelękłem się, bo to ludzie wieskowe to i widły mogli mieć i już oczyma wyobraźni widziałem scenę ze Shreka. Ewakuowałem się czem prędzej i jakoś przeżyłem, może dlatego, że był ze mną mój Tatul. Dziwne te ludzie. A wcześniej przechadzając się między budami z wyrobami kaszanymi usłyszałem dwóch dziadków jak jeden mówił do drugiego, że już się przywitał z prezydentem ale idzie jeszcze raz, a drugi mu na to, że on to już trzy razy a na dodatek ma zdjęcie. Jizas.
Właściwie w tym roku za wiele nie chodziłem między budami (mmm, miody, smalce, przyprawy, kiełbachy, pieczywo, stosy przeróżnych rzeczy z gryki i maskotki z minecrafta) a to wszystko dlatego, że zanim polezłem na kasze, spotkałem się z Thalią na mieście (zostałem wysłany po pieczarki do pizzasa) i jak się okazało Thalia przyprowadziła ze sobą Madam iX, której to nie widziałem już z pół roku jak nie więcej. Thalia piękna jak zawsze, Madam iX też się wylansiła i tylko ja w zgrzebnym worze, no ale skjuzmi, poszedłem na zakupy, a że Thalia ma męża, więc nie staram się być przystojny. A tu taki kichokwas. Madam iX spojrzała na mnie z dezaprobatą i niedowierzaniem, że tak się spasłem (a powtarzam, że widzieliśmy się ostatnio w zimie, kiedy to tradycyjnie obrastam tłuszczem) i widziałem, że co chwilę oko jej zezowało na moją oponę. To takie smutne, że nawet wielka okropnie słodka beza z malinami jaką jedliśmy miała posmak łez, które ukradkiem przełykałem. Już sobie wyobrażam jak mówi wszystkim, że jestem szerszy niż Lamol (co podobno miał brzuch większy niż Hela przed porodem) i jedyne co mię pociesza to to, że mam włochy jeszcze (a Lamol, jak głosi plotka, czyli Madam iX, wyłysiał doszczętnie). I jak tu wyjść później między ludzi na święto kaszy, no jak? To smutne... Nawet świnia z kapusty nie zdołała mnie pocieszyć, bo czułem, że to moja podobizna :(
Tak poza tym, jaki jest najlepszy sposób na przybranie na wadze? Pojechać do rodzinnego domu (szczególnie jak siedzą tam dzieci Brytni co są głodne cały czas) a Mamusia już się zatroszczy o to, żeby dziecko nie było głodne. Czułem się jak małe dziecko, śniadanie, drzemka, podwieczorek, drzemka, drugie śniadanie, drzemka, obiad, hmm trochę sportu czyli oglądanie igrzysk, milion przekąsek, drzemka, kolacja, druga kolacja, trzecia kolacja, czwarta kolacja, ojej, spać, ale jak tu spać kiedy człowiek jest przejedzony a poza tym spal cały dzień, więc zostaje oglądać dalej igrzyska i żreć na nowo. Ale za to jak sobie przypomnę te schaboszczaki, pizzasy, racuchy, bycze jaja, ciasta, sałatki, szwedzkie stoły, o matko, co tam nie było... Przytyłem tyle, że w nic się nie mieszczę i jak wracałem do Warszawy z Pedrem i wsiadłem do samochodu to auto niebezpiecznie przechyliło się na moją stronę, a Pedro prawie wyrżnął głową w podsufitkę. I całą drogę po mojej stronie było słychać takie szszszszsz, szszszzsz, szszszsz (nie, nie sikałem). Zapewne opona i cały bieżnik się zdarł przeze mnie :( Nic już nie jjem...
Wróciłem ostatnio z mojego rodzinnego miasta, gdzie odbywało się święto kaszy. Hihi, funny, ludzi się zlezło od groma, większość z wiesek co prawda, ale i tak miliard w środę, miliard w sobotę. W tamtym roku było jeszcze więcej, bo pojawił się świeżo wybrany nowy prezydent i prawie zostałem zlinczowany. A wszystko dlatego, że dziki tłum się kłębił i pchał by przywitać się z "głową narodu" i mój Tatul powiedział, żebym tez lazł, bo to okazja jedna na milion, a ja mu na to, że też mi atrakcja, phi. I nagle poczułem na sobie mordercze spojrzenia falującego wokół tłumu. "Hańba, hańba" zaczęło latać mi nad głową. Sameśta hańba, pomyślałem sobie ale przelękłem się, bo to ludzie wieskowe to i widły mogli mieć i już oczyma wyobraźni widziałem scenę ze Shreka. Ewakuowałem się czem prędzej i jakoś przeżyłem, może dlatego, że był ze mną mój Tatul. Dziwne te ludzie. A wcześniej przechadzając się między budami z wyrobami kaszanymi usłyszałem dwóch dziadków jak jeden mówił do drugiego, że już się przywitał z prezydentem ale idzie jeszcze raz, a drugi mu na to, że on to już trzy razy a na dodatek ma zdjęcie. Jizas.
Właściwie w tym roku za wiele nie chodziłem między budami (mmm, miody, smalce, przyprawy, kiełbachy, pieczywo, stosy przeróżnych rzeczy z gryki i maskotki z minecrafta) a to wszystko dlatego, że zanim polezłem na kasze, spotkałem się z Thalią na mieście (zostałem wysłany po pieczarki do pizzasa) i jak się okazało Thalia przyprowadziła ze sobą Madam iX, której to nie widziałem już z pół roku jak nie więcej. Thalia piękna jak zawsze, Madam iX też się wylansiła i tylko ja w zgrzebnym worze, no ale skjuzmi, poszedłem na zakupy, a że Thalia ma męża, więc nie staram się być przystojny. A tu taki kichokwas. Madam iX spojrzała na mnie z dezaprobatą i niedowierzaniem, że tak się spasłem (a powtarzam, że widzieliśmy się ostatnio w zimie, kiedy to tradycyjnie obrastam tłuszczem) i widziałem, że co chwilę oko jej zezowało na moją oponę. To takie smutne, że nawet wielka okropnie słodka beza z malinami jaką jedliśmy miała posmak łez, które ukradkiem przełykałem. Już sobie wyobrażam jak mówi wszystkim, że jestem szerszy niż Lamol (co podobno miał brzuch większy niż Hela przed porodem) i jedyne co mię pociesza to to, że mam włochy jeszcze (a Lamol, jak głosi plotka, czyli Madam iX, wyłysiał doszczętnie). I jak tu wyjść później między ludzi na święto kaszy, no jak? To smutne... Nawet świnia z kapusty nie zdołała mnie pocieszyć, bo czułem, że to moja podobizna :(
Tak poza tym, jaki jest najlepszy sposób na przybranie na wadze? Pojechać do rodzinnego domu (szczególnie jak siedzą tam dzieci Brytni co są głodne cały czas) a Mamusia już się zatroszczy o to, żeby dziecko nie było głodne. Czułem się jak małe dziecko, śniadanie, drzemka, podwieczorek, drzemka, drugie śniadanie, drzemka, obiad, hmm trochę sportu czyli oglądanie igrzysk, milion przekąsek, drzemka, kolacja, druga kolacja, trzecia kolacja, czwarta kolacja, ojej, spać, ale jak tu spać kiedy człowiek jest przejedzony a poza tym spal cały dzień, więc zostaje oglądać dalej igrzyska i żreć na nowo. Ale za to jak sobie przypomnę te schaboszczaki, pizzasy, racuchy, bycze jaja, ciasta, sałatki, szwedzkie stoły, o matko, co tam nie było... Przytyłem tyle, że w nic się nie mieszczę i jak wracałem do Warszawy z Pedrem i wsiadłem do samochodu to auto niebezpiecznie przechyliło się na moją stronę, a Pedro prawie wyrżnął głową w podsufitkę. I całą drogę po mojej stronie było słychać takie szszszszsz, szszszzsz, szszszsz (nie, nie sikałem). Zapewne opona i cały bieżnik się zdarł przeze mnie :( Nic już nie jjem...
Pocieszę Cię , że mam podobnie i Ci to udowodnię..... ;PPPPP
OdpowiedzUsuń